Gdyby tak moje życie miało postać fizyczną, pewnie byłoby małym parszywym stworkiem, który wiecznie się śmieje, zaciera swoje kudłate łapki, jak spłata kolejnego megafigla, sprawdzając tym samym granice mojej cierpliwości i psychicznej elastyczności :]
Bo oto, w mój mały, hermetyczny, LITERKOWY, szczęśliwy światek wpierdoliły się bezczelnie cyfry, liczby, mnożenie, dzielenie,dodawanie, odejmowanie, procenty w postaci niewchłanialnej, kalkulatory, pieniądze, czyli wszystko to, od czego całe życie uciekałam.
No i stało się. Ci co mnie znają już bardzo długo, pewnie parskną śmiechem i pokręcą głową z niedowierzania, współczując potencjalnym klientom - jestem opiekunem finansowym. A słowo "opiekun" nadaje tej sytuacji jeszcze bardziej sarkastyczny wydźwięk.
Pojechałam na dwutygodniowe szkolenie do Władysławowa. Dzień czwarty okazał się krytyczny, ponieważ zwyczajnie nie wytrzymałam natłoku informacji niezrozumiałych. Załamałam się na kilka godzin, po czym hardo podniosłam łepek i wydeklamowałam swoją magiczną maksymę, która przywróciła mnie do pionu. Jakoś przetrwałam, bo dla mnie, humanistki to był survival.
Dzień szósty natomiast zapisał się pod zacnym szyldem, który brzmi: Monna Lisa i pochodzi z Biedronki. W połączeniu z innymi używkami i kebabem z sosem tysiąca wysp, powoduje womity oraz całoniedzielne dolegliwości żołądkowe:]. Chyba już jestem za stara na siarkofruty;)
No i nie ma co ukrywać, że grupa do której trafiłam, była najradośniejszą pod władysławowskim słońcem, bo śmialiśmy się prawie bez przerwy, a z poważniakami ja bym chyba popełniła seppuku...
W każdym razie, najpiękniejszym zdarzeniem był fakt, że przez 14 dni miałam morze w zasięgu kilkudziesięciu kroków.
Nie umiem wyrazić słowami, jak bardzo kocham morze, plażę, piasek pod stopami, szum, fale i błękit, zachód słońca, sztorm, światła latarni...
Morze koi, uspokaja, jest magiczne.
I nie ma dla mnie nic bardziej głębszego w doznaniach, niż spacer we dwójkę wzdłuż brzegu lub kochać się, podczas gdy słońce topi się w morzu, a niebo nabiera winnego koloru...
Zresztą, zdjęcia dopowiedzą całą resztę...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
8 komentarzy:
W końcu są jakieś plusy obcowania ze światem cyferek. Szkoda tylko, że w ciągu tych dwóch tygodni bursztynu było niewiele. Inaczej uznałbym, że warto było sprzedać duszę liczbom. Niestety światem rzadzi kasa i ten wpis jest tego najlepszym przykładem. Brutalne ale prawdziwe. Gdybyś zatęskniała za literkami wiesz gdzie się zgłosić :-)
wał jak hói
yyy, nie rozumieć ... z czym wał?
No jak to z czym, z tym ze w dwa tygodnie można wyhodować doradcę finansowego.....
Na moim przykładzie widać , że nie można;) Wszystko pic na wodę, dopiero na "froncie" zdobywa się jakąś wiedzę.
No ale słuszna uwaga.
czyli że co? nie dość że nawrót kryzysu to jeszcze Ania "sie uczyć będzie" ;P
Żebyś wiedział;) zawsze coś. żyć spokojnie nie dają ;P
Prześlij komentarz