poniedziałek, 2 stycznia 2012

prl

Ostatnio widzę jakąś modę na PRL.
Tendencje są dwie: albo ukazywany jest w konwencji "niewiarygodne, ale prawdziwe", z przymrużeniem oka, sarkastycznie, albo skupia się na ukazaniu strajków, sytuacji polityczno-społecznej i dramatycznych historii ludzi walczących z systemem.
Dziś obejrzeliśmy z Damianem "Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł". To bodaj trzeci film w takim klimacie, jaki widziałam. I za każdym razem na koniec jestem wkurwiona.
A dlaczego?
Więcej uwagi przykłada się w szkole na opanowanie wiedzy z zakresu historii i dziedzictwa kulturowego Grecji, Rzymu, trzy lekcje razy trzy poziomy edukacji tłumaczy się kurwa co to było liberum veto w jakimś tam XVII wieku, na WOSie pół podręcznika zapieprzone jest cudowną działalnością UE, a ja, mając 25 lat dopiero dowiaduję się i uzmysławiam sobie, co działo się 40, 30, 20 lat temu... Sama czytam, kopię i drążę temat.
Naprawdę wcześnie można zacząć uświadamiać młodych ludzi, tłumaczyć im najnowszą historię, wychować "rozumne" pokolenia. Narzędzi jest mnóstwo, a fakty ciekawe!
Ale... Cóż zrobić, jak zewsząd wali formaliną...
Grunt to nie przesiąknąć.