poniedziałek, 7 stycznia 2013

Coś dla oczu

Pisać kocham od zawsze, mam to we krwi, jakkolwiek mi to wychodzi.
Jest jeszcze coś, co mnie absorbuje, co pozwala się zrelaksować, co sprawia, że nie czuję się intelektualnie szara, nijaka. To fotografowanie.

Nie jestem w tym wszystkim arcytwórcza, moja znajomość lustrzanki ogranicza się do zmiany przysłony na manualu, jednak wyjście z aparatem w plener daje mi mnóstwo frajdy, satysfakcji. I jeszcze efekty czasem podobają się innym.

Każdy ma taki świat, jaki widzą jego oczy. Chciałabym Wam przemycić cząstkę mojego mikrokosmosu.
Zapraszam ;)

http://miraculumexmachina.blogspot.com/




sobota, 5 stycznia 2013

Jak trwoga...

to do Ani.

Ciekawie mi się zaczął 2013 rok. Minął dopiero 4 stycznia, a ja już mam trzy polonistyczne przypadki do odratowania i ogarnięcia. Niby "bezrobotna" ale zapewniam, na brak pracy nie narzekam;)

Zeszły rok fajnie mi się zakończył, mimo, iż przez te życiowe peryferia raz leciałam na wozie, raz pod wozem. Prawko w listopadzie zdałam. Ba! W sercu wielkopolskiej dżungli i za pierwszym razem!
Nie wiem jak to się stało, jednak w życiu NIC nie dało mi tyle satysfakcji. Przez 26 lat zapewne nie wyprodukowałam tyle endorfin co w dniu egzaminu. A poszłam na chillu, no bo gdzie by mi do głowy przyszło, że zdam.
Wszyscy byli w szoku, ja w największym:) Ale teraz to w ogóle szok za szokiem szok pogania, bo Damian podczas jazdy ze mną zdążył się już nabawić "syndromu tira" - przeżył traumę kiedy to z rozmachem wyobraźni i niewyobrażalnie minimalistycznym wyczuciem przestrzeni wyprzedzałam jakąś wielką lawetę, ale odpuszczę sobie opisywanie okoliczności...
W każdym razie pokory mi nie brakuje i wiem, że jeszcze wiele rzeczy muszę się nauczyć.

Noworocznych postanowień nie mam, bo jak już mam się rozczarować to wolę pozytywnie.
Znam siebie i wiem, że moimi naczelnymi cechami są słomiany zapał i to, że czasem więcej mówię niż robię.
Jednak są zadania, przed którymi chciałabym stanąć, bo przydałoby się podszkolić angielski, znajomość Excela i przede wszystkim wprowadzić regularną aktywność ruchową!
I jeszcze to, co mnie prześladuje od liceum... Tatuaż. Mój drobny, niepowtarzalny anioł... Będę go miała. Prędzej czy później.

No. A tak prywatnie marzy mi się wyprawa na Hel, ale Hel taki zatracony w zimie, w śniegu...
Ciche i spokojne wybrzeże, ciężkie fale, granat morza, przeszywająca świeżość błękitu i bieli...
Kutry grzęznące w krach, kryształowe sople na falochronach, i skrzące się w nich promienie słońca...
Kocham PATRZEĆ na świat. Mogę go chłonąć wzrokiem...
A morze to moja największa miłość.
I całkiem poważnie, czy znajdę towarzysza czy nie, kiedyś przejdę nasze Wybrzeże od wschodu po zachód, piechotą. Taki dłuższy spacer. A co!



I jesio piosenka, stara jak świat, ale poza głównym wątkiem rozstania, brzmią w niej piękne frazy o morzu...