wtorek, 6 października 2015

Uczę się, jakim być nauczycielem.



Kiedyś chciałam coś prędko komuś zanieść, chodziło chyba o pożyczenie kasy - bankomaty, płacenie kartą to jeszcze była abstrakcja. Zbiegałam ze schodów i przypieprzyłam głową z całym impetem w otwartą bramę. Skóra na czole pękła, szpital, szycie i te sprawy. Matka wtedy powiedziała: "Dobrymi chęciami to jest dziecko piekło usłane." Nie bardzo rozumiałam o czym mówiła, przypadek i tyle.
Kiedyś tam, chodziłam z chłopakiem, który był  dziwny. Poza czubkiem swojego nosa nic nie widział. I jakiś też trochę nieporadny był, gburowaty. To, co mu fajnie wychodziło to pisanie, nic poza tym. Bardzo długo byłam wyrozumiała, tolerancyjna, pomocna... Jak to ja.
Pewnego dnia przyszedł jednak na randkę z plamą na kurtce, ale tak jebitną, że nie dało się jej zignorować.
I to było apogeum. Wyszła moja natura zodiakalnego barana.

Czasem niewiele trzeba, by powiedzieć "Dość".
Czasem też po prostu trzeba powiedzieć "Dość", szczególnie, gdy myli się milczenie z ignorancją, spokój z akceptacją i pobłażaniem, a uprzejmość ze słabością.


Tak, magiczna granica mojej tolerancji została dziś przekroczona.