czwartek, 11 listopada 2010





Dawno mnie tu nie było!
Wracam, jako dumna studentka piątego roku. Indeks zdałam w imponującym terminie, tj. wczoraj, 10 listopada. Celebracja oddania go do rąk Pani Dziekanatowej wzbogacona została nowym obyczajem, mianowicie musiałam napisać na śnieżnobiałaej kartce, najlepiej własną krwią, podyktowaną, jakże wzniosłą klauzulę:

Zwracam się z uprzejmą prośbą  o wstrzymanie procedury skreślania z listy studentów i przywrócenie mnie w poczet studentów piątego roku.


W przeciwieństwie do zeszłorocznych zmagań, tym razem obyło się bez uszczypliwości ze strony Pań Dziekanatowych, których arogancja jest wprost proporcjonalna do tuszy.
Na zakończenie wizyty, nie wiem czemu, może dlatego, że przypomniała mi się sentencja z pamiętnika, napisana przez mojego wujkobrata, postanowiłam się uśmiechnąć, podziękować i życzyć miłego dnia, tak, tak Paniom z dziekanatu...
Skutków mojego zachowania nie da się opisać słowami... Trzy pary oczu w chuj zdziwionych, i jedno oschłe "dowidzenia" tej, co mnie "obsługiwała".

Uprzejmość i życzliwość - awangarda w dziekanacie...





A sentencja, o której wspomniałam, brzmiała następująco:

Dobro i zło należy pamiętać wiecznie. Dobro, ponieważ wspomnienie, że kiedyś nam je wyświadczono, uszlachetnia nas. Zło, ponieważ od chwili, w której nam je wyrządzono, spoczywa na nas obowiązek odpłacenia zań dobrem.