czwartek, 1 lipca 2010

Wreszcie! Wreszcie! Wreszcie!



Jutro będę śpiewać tak:


Było morze, w morzu kołek, a na kołku był wierzchołeeeeek!
Na wierzchołku siedział Qsiak i nóżkami przebierając śpiewał tak:
Mój Bałtyku kochaniutki, 
przybył stworek Twój maluuuuuuutki!
Słońcem muskaj i pieść falą, 
co bym już nie była biaaaaałą!


Laaaalala... Laaaalalala, lalalala, lala....


Jest chillout.... wreszcie, wreszcie, wreszcie... Chociaż na chwilkę oderwać się od codzienności...

2 komentarze:

kobietaboguniewyszla pisze...

Zazdroszczę:)

enklawa pisze...

Aż tak bardzo nie zazdrość;) Tylko dwa dni... Za dużo się nie pobyczę...