poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Pretensjonalnie

Nastał taki czas w moim życiu, że wypada nazwać stan rzeczy po imieniu.
Zrobiłam się jak takie "ciepłe gówno wysrane za stodołą".
Nieporadna, zrzędliwa, marudna, mam w głowie chaos, brak mi słów, żeby nazwać rzeczywistość i kreatywności, by ją ogarnąć.

Męczy mnie polska atmosfera. Męczą mnie polskie realia. Demotywuje polski klimat.
Razi mnie pogoń za pieniędzmi, wkurza protekcja, obrzydzają brązowe noski.
Wkurwiają mnie kredyty, które trzeba brać na 50 lat, żeby uwić sobie domowe gniazdko, w którym chce się stworzyć rodzinę. Do szału zaś doprowadza mnie fakt, że nie jestem głupim człowiekiem, a pewnie po studiach będę zarabiać 1200zł. Jeśli w ogóle znajdę pracę.

Niczego nie można zrobić spokojnie, bez stresu, pośpiechu, harówki. Nie chcę za 30 lat mówić swoim dzieciom, że to, co mają to moja KRWAWICA i URABIANIE ŁAP PO SAME ŁOKCIE. Nie chce być człowiekiem zmęczonym życiem, rutyniarzem, robotem zaprogramowanym na: praca - obiad - sprzątanie - kolacja - spać - praca - obiad - sprzątanie- kolacja - spać i tak jeszcze 3 tury, by w weekend nadrobić prasowanie, pranie firan, pościeli, ścieranie kurzy i spacer z psem. Jeśli tak będzie wyglądać moje życie stanę się przeciętnym, zgorzkniałym i zawistnym Polakiem. Wiecznie chorym, niezadowolonym, zazdrosnym. A jestem na najlepszej drodze do tego wszystkiego... [sic!]

Ja oczekuje od życia więcej.
Wymagam spełnienia, pasji. Wymagam godności, poszanowania. W końcu uśmiechu, którym będę kończyła każdy dzień.
I niech mi nikt nie mówi, że takie rzeczy generuje się samemu...

Chcę uczyć.
Nie będę skromna w tym momencie - mam powołanie. I co. I gówno.
Etaty nauczyciela języka polskiego zapewne obsadzone są w szkołach na następne dwa pomamine pokolenia. I teraz kombinowanie... Gdzie się jakoś dostać, jak się dostać, do kogo iść, czyli w sumie zezowate szczęście. Albo się trafi, albo nie. Nie spełnię się zaś w odzieżowym...

Pasja. Niop. Dostanę pracę, niech się stanie.
Wypłata pewnie przez lata będzie taka sama, a potrzeby wciąż rosną. Ja niestety mam niedobrą przypadłość zauważania nieadekwatności wynagrodzenia do starań, jakie wkładam w to co i jak robię. I się wtedy wkurwiam. Po latach nastu i pasję w takich warunkach może coś strzelić.

Godność. Nawet w konstytucji mi ją zapewniają! Generalnie mogę wydrzeć ten fragment i podetrzeć sobie nim dupę. Chyba tylko wtedy w tym państwie będę czuła się godnie.
Bo jak tu mówić o godności, kiedy wspomnę czasy zasiłków, jakie mama dostawała na życie. 300zł we wrześniu dla przykładu. Nakarm, kup wyprawkę do szkoły, ubierz, zapłać rachunki. Godne traktowanie czteroosobowej rodziny. Godnie się czułam mając w piórniku długopis, ołówek i gumkę. Niegodnie już się miewałam, kiedy przyszła lekcja plastyki, a trzeba było przynieść pastele. Zwyczajnie nie było na nie pieniędzy. I jak tu dostać 5 wyciskając kolor z kredek świecowych...?!
Nie wspomnę już o traktowaniu żółtodzibów w pracy. Na uszach trzeba stanąć, żeby nie zdeptali, nie stłamsili. Chyba, że ma się dupoliźny charakter albo dobre drzewko genealogiczne, wtedy takie problemy nie wchodzą w rachubę.

No i uśmiech.
Chciałabym zasypiać z myślą, że kocham i jestem kochana. Że mam zdrowe dzieci, a w życiu robię to, co uwielbiam. Że mogę sobie pozwolić na wycieczkę na Bora Bora, zabierać rodzinę do kina, kupić 3 kg polędwicy, dobre wino i nie liczyć przy tym złotówek... Że mogę wyjść na balkon, Boże daj - podwórko!, z kubkiem pełnym kakao, usiąść i cieszyć się zapachem maciejki.
Tyle chcę od życia. Tak naprawdę wcale nie dużo. Takie życie należy się każdemu dobremu człowiekowi.
A jednak. Tak zorganizowaliśmy sobie polski świat, że trzeba się nieźle nagimnastykować i stracić wiele lat życia, by poczuć się po prostu szczęśliwym.

10 komentarzy:

Anka pisze...

C'est la vie, jak mówią Francuzi...

Natasza pisze...

:(
ech, rozumiem aż za dobrze...
zwłaszcza kwestie szkolne.

na pocieszenie - choć to pewnie nic nie wnosi -
szczery i gorący buziaczek :*

drewno pisze...

Poranna kawa na werandzie, ładny widok i biegający w obejściu pies - dla mnie synonim spokoju i spełnienia. Też myślę o tym, że zima trwa zdecydowanie za długo, że trzeba spieprzyć z tego kraju, uwolnić głowę od myśli o rutynie, która rozprzestrzenia się jak rdza. Trzeba próbować. U mnie progress jest dopiero 1% ale postęp jest jak stado świń -z faktu istnienia tego stada wypływają rozliczne korzyści. Jest golonka, kiełbasa, słonina, są nóżki w galarecie. Nie ma co wtedy nosem kręcić, że wszędzie nasrane.

enklawa pisze...

Czasem tak sobie mówię, nie bryncz mała, nie bryncz, są tacy co mają gorzej.
Ale siadam, na stołku, w kuchni,bo nie mam werandy, i szybko nie będę miała, patrzę na drzewa, bo niżej parking, chodnik... I myślę, że optymistyczne patrzenie w przyszłość już nie wystarcza.
Debet nie zatka się sam, czynsz się nie zapłaci, lodówka nie napełni, a zapał, dobre chęci i kwalifikacje można sobie wetknąć w kieszeń, brodzić w tym gównie i czekać, czy się szczęście uśmiechnie, czy nie. I w niczym nie pomagają czterolistne koniczynki... I chyba to mnie boli najbardziej.

kobietaboguniewyszla pisze...

To ja na poprawę humoru. W odpowiedzi na Twoje, dedykowane mi 'Boskie Zdjęcie', wysyłam swoje. Diabelskie. Bo kobieta naprawdę bogu nie wyszła. Jest czystym złem - szatanem wcielonym:)

http://img163.imageshack.us/i/obraz609f.jpg/

drewno pisze...

Po szczęście trzeba sie schylić jak po koniczynkę. Trzeba pogłaskać wygodny stołek, który z całych sił próbuje udawać hamak ale mu jeszcze nie wychodzi. Nie wszystko od razu...zostaw sobie trochę marzeń do realizacji na później. "rób to co lubisz i rób tego w ch.. a kiedyś się uda"(mój kumpel ciągle mi to powtarza)Ja w to wierzę (też nie mam werandy, a zamiast psa jest wykastrowany, gruby kot współlokatorki :))

enklawa pisze...

Już lepiej;)
Chyba wrócę do dawnej religii, że wszystko w życiu ma swój czas.

Kobietaboguniewyszla - Twoje włosy Cię zdradziły. Teraz musisz się ich pozbyć!

satanislaw666.blog.pl pisze...

ale że co? jakieś propozycje mi robisz...... ;P

enklawa pisze...

Gdzież bym śmiała! ;)

satanislaw666.blog.pl pisze...

no ja myślę!! ;D