wtorek, 14 września 2010

Półtora metra czterdziestopięciokilogramowego stresu. Oto co ze mnie zostało.

5 komentarzy:

satanislaw666.blog.pl pisze...

ale że co? obrona??? ---> przejjjebane ;P

enklawa pisze...

człowieku, sesja dopiero...jak będę miała obronę, to już będzie chillout.

s pisze...

sie nie znam na tych studenckich fanaberiach----> huhu

kobietaboguniewyszla pisze...

Szlag by to. A ja jak mam sesję, to obżeram się ze stresu jak dzika świnia. I tyję. Zazdroszczę tych 45 kilogramów;)

enklawa pisze...

Ale ja mam na to obżarstwo sposób.
Nazywa się Figura 1, z Herbapolu.

Spróbujesz, po 12 h zrozumiesz ;)