sobota, 5 stycznia 2013

Jak trwoga...

to do Ani.

Ciekawie mi się zaczął 2013 rok. Minął dopiero 4 stycznia, a ja już mam trzy polonistyczne przypadki do odratowania i ogarnięcia. Niby "bezrobotna" ale zapewniam, na brak pracy nie narzekam;)

Zeszły rok fajnie mi się zakończył, mimo, iż przez te życiowe peryferia raz leciałam na wozie, raz pod wozem. Prawko w listopadzie zdałam. Ba! W sercu wielkopolskiej dżungli i za pierwszym razem!
Nie wiem jak to się stało, jednak w życiu NIC nie dało mi tyle satysfakcji. Przez 26 lat zapewne nie wyprodukowałam tyle endorfin co w dniu egzaminu. A poszłam na chillu, no bo gdzie by mi do głowy przyszło, że zdam.
Wszyscy byli w szoku, ja w największym:) Ale teraz to w ogóle szok za szokiem szok pogania, bo Damian podczas jazdy ze mną zdążył się już nabawić "syndromu tira" - przeżył traumę kiedy to z rozmachem wyobraźni i niewyobrażalnie minimalistycznym wyczuciem przestrzeni wyprzedzałam jakąś wielką lawetę, ale odpuszczę sobie opisywanie okoliczności...
W każdym razie pokory mi nie brakuje i wiem, że jeszcze wiele rzeczy muszę się nauczyć.

Noworocznych postanowień nie mam, bo jak już mam się rozczarować to wolę pozytywnie.
Znam siebie i wiem, że moimi naczelnymi cechami są słomiany zapał i to, że czasem więcej mówię niż robię.
Jednak są zadania, przed którymi chciałabym stanąć, bo przydałoby się podszkolić angielski, znajomość Excela i przede wszystkim wprowadzić regularną aktywność ruchową!
I jeszcze to, co mnie prześladuje od liceum... Tatuaż. Mój drobny, niepowtarzalny anioł... Będę go miała. Prędzej czy później.

No. A tak prywatnie marzy mi się wyprawa na Hel, ale Hel taki zatracony w zimie, w śniegu...
Ciche i spokojne wybrzeże, ciężkie fale, granat morza, przeszywająca świeżość błękitu i bieli...
Kutry grzęznące w krach, kryształowe sople na falochronach, i skrzące się w nich promienie słońca...
Kocham PATRZEĆ na świat. Mogę go chłonąć wzrokiem...
A morze to moja największa miłość.
I całkiem poważnie, czy znajdę towarzysza czy nie, kiedyś przejdę nasze Wybrzeże od wschodu po zachód, piechotą. Taki dłuższy spacer. A co!



I jesio piosenka, stara jak świat, ale poza głównym wątkiem rozstania, brzmią w niej piękne frazy o morzu...





3 komentarze:

paula pisze...

zapewne jesteś do tego zdolna :)

sta-sio pisze...

a ja myślałem że w chuj bloga rzuciłaś... fajno że nie

enklawa pisze...

no co Ty,, gdzież bym śmiała Cię zostawić :)