Upartość to zdecydowanie moja cecha przewodnia. Trzeba nauczyć się z nią żyć, bo czasem wiedzie w dobrą, a czasem w złą stronę.
Gdyby nie upartość, nie sięgałabym po więcej.
Uparłam się kiedyś, że wyjadę z Konina, wyjechałam, że skończę studia, skończyłam, że będę pracować w szkole, pracowałam, że będę miała psa, i go mam, że będę miała normalną rodzinę i ją posiadam, że będę miała tatuaż, no i jest.
Czasem jednak ta upartość sprawia, że sięgam do najgorszych instynktów.
Krzywdy nie wybaczam, Niesprawiedliwości nie toleruję. Hipokryzji nie przemilczę. A jeśli widzę nawet wąską i niepewną drogę, do tego by położyć temu kres, to lezę w to bagno, grzęznę, ale za cholerę nie zawrócę. Po drodze upartość przekuwa się niekiedy w mściwość.
Wówczas pozostaje tylko liczyć na to, że baran nie wyjdzie na osła...