piątek, 7 listopada 2014



Jestem bardzo tolerancyjna.
Rzadko śmieję się z ludzi, bo kiedyś za dużo śmiano się ze mnie.
"Obcinki" nie są w moim stylu.
No i o gustach zwykle się nie dyskutuje...
Są jednak zjawiska, obok których ciężko mi przejść obojętnie, bez komentarza.

Samojebki.
Rozumiem, że to jedna z form szeroko rozumianego wyrażenia, pokazania siebie.
Czasem wygląda się wyjątkowo korzystnie i warto wówczas pieprznąć sobie "przyzwoite profilowe". Tu najpopularniejsza jest samojebka w lustrze. Te z fleszem to moje ulubione.
Innym razem chcemy uwiecznić siebie na jakimś ciekawym tle, nie wiem no, krzywa wieża w Pizie, Narodowy w Warszawie, fale Bałtyku... Samojebki lokalizacyjne bywają całkiem miłe dla oka.
Są jeszcze samojebki rzeźby. Szczególnie teraz popularne. Biceps, klata, kaloryfer. A najlepiej wszystko naraz. W slipach.

Często czuję się zgwałcona przez oczy...
Kiedy jednak pod tą mało kreatywną samojebką, z wypacykowaną gębą lub świecącym torsem widnieje jeszcze cytat, z serii głębokich, intelektualnych:

"Takie tam z nudów. Świat jest do dupy. Popatrz jak wszystko się zmienia, dziś jest, jutro tego nie ma."
"To mój świat, moje życie. Nikt mi nie będzie mówił jak żyć. Spierdalajcie fałszywi przyjaciele", 

to mnie kurwa mać szlag jasny trafia, krew nagła zalewa...
Obraz mi się z treścią nie klei, na tyle, że mój zbrukany właśnie intelekt wpada w furię...

Ludzka głupota coraz częściej staje się dla mnie ciężkostrawna...

I co. Szukając sposobu na wyładowanie złych emocji, spalenie kalorii, które harcują sobie u mnie ostatnio bezkarnie, zapisałam się na siłkę. Ścierając pot z czoła, walcząc ze zmęczeniem mięśni, kątem oka dostrzegam pannę. Wyszła z szatni gwiazda, jak po czerwonym dywanie, w stroju skąpym fitness. I zmierza  do maszyny frywolnie, włosy ostentacyjnie w kitkę związując... Nie byłoby w tym nic nadzwyczaj wkurwiającego, gdyby nie fakt, że miała jaskrawo różowe usteczka, żuła gumę jak krowa trawę, a najważniejszym elementem jej ćwiczeń było notoryczne rozpuszczanie i wiązanie włosów...
To naprawdę nie była zazdrość... Bo ładna, bezczelnie pokazująca swe wdzięki...
To było zdumienie... Mam bogate słownictwo, ale przy niej system mi wysiadł i mój komentarz ograniczył się do dwóch słów: Ja pierdolę...

Cieszę się jednak, że tacy ludzie istnieją. Wiem wtedy, że oprócz tego, że mózg noszę, to jeszcze potrafię go używać.










Brak komentarzy: