piątek, 19 czerwca 2009

"Być kobietą, być kobietą..." Ad vocem feminizmu - półżartem, półserio.



Od kilku dni, jeśli nawet nie tygodni (CZAS zdecydowanie stracił poczucie czasu i płynie za szybko !), mam "do czynienia" z pojęciem feminizmu, z ruchem feministycznym, trafiam na jakieś debaty w Internecie, telewizji związane z tym tematem... Wszystko jest dziełem przypadku, ale troszkę mnie to zainteresowało, zaintrygowało, nade wszystko jednak rozśmieszyło.
Znalazłam jakąś starą rozmowę Ewy Dąbrowskiej - Szulc z Januszem Korwinem - Mikke, potem wystąpienie tegoż samego Pana w programie Dzień dobry TVN.

( http://www.youtube.com/watch?v=qxXg4jlqo9E&feature=related , http://www.youtube.com/watch?v=ogO3af9F_cg )

Szkoda, że te materiały były pierwszymi, na jakie trafiłam, bo przez to, że są łatwo dostępne a tak krzywdzące dla ogólnego pojęcia feminizmu, potwierdzają stereotypy. Pani Ewa, chciałoby się złośliwie rzec, chyba przeszła mutację w dzieciństwie, w dyskusji natomiast była zbyt agresywna, a jedyne, co zapamiętałam to jej pretensjonalny ton wypowiedzi i "Nieprawda...!!!"
Pieńkowska na słowa Januszka reagowała jeszcze gorzej, jak zwyczajna kobieta - oburzeniem w głosie, mimice, i o. Merytorycznie mogła Januszka zaskoczyć, tym bardziej, że wszędzie powtarza te same argumenty, a i tok rozumowania ma prosty, bo głosi logiczne łopatologizmy. Wystarczyło się przygotować do wywiadu i przeprowadzić go z wrodzonym, kobiecym wdziękiem i jakąś strategią. Gniew i podnoszenie głosu nie są dobrą taktyką...
Przykład kolejny na feministyczną górnolotność. Wystawa w Collegium Maius...

( http://www.mmpoznan.pl/5186/2009/5/28/niegrzeczna-jak-studentka-polonistyki--zdjecia?districtChanged=true )

Nie chcę wnikać w stopień artyzmu i kreatywności, nie mnie to oceniać. Zdjęcia owszem, były wyzywające, jedno może nawet za bardzo, ale oprócz tego były zmysłowe, kobiece i miło było popatrzeć na metamorfozy. Nie obyłoby się jednak bez złośliwości... Kartka z opiniami zabazgrana przez dra literaturoznawstwa, któremu/której(?) zabrakło odwagi aby się podpisać pod swoją wypowiedzią i niepochlebne opinie jakiejś Pani G***,pracownika/pracowniczki! UAM, która stwierdziła, że zaskoczona jest tym, iż wystawa obeszła się bez żadnych protestów i została tak spokojnie przyjęta! Bo jakże można się dopuścić tak przedmiotowego traktowania samej siebie i kobiet w ogóle!
Nie chcę komentować wypowiedzi, zasłyszanych na korytarzu: "Z polonistycznych myszek przeszły w polonistyczne kurwy", "No jak szmaty takie"... Kobieta o kobietę zazdrosna, niech każda z nich przyzna szczerze, w głębi duszy, czy nie chciałaby aby i jej zdjęcie się tam znalazło... Zwykła zawiść, subiektywizm... A ważna była inicjatywa, idea, pomysł... Może w przyszłości zaowocuje kolejną wystawą stworzoną pod innym kątem, z innego punktu widzenia...Nie wiem...Polonistki w plenerze... Ale jak znam życie i naturę Polaków, przyczepi się wtedy Greenpeace lub Straż miejska...

Jest i już zawsze będzie w ruchu feministycznym mnóstwo wstydliwych i kompromitujących zjawisk, antynomii, chaosu - przynajmniej w ogólnym odbiorze. Nie wiem, dlaczego feministki tyle krzyczą, atakują, są nieustępliwe, zawistne, zawzięte. Wystarczy popatrzeć na Ewkę, no prawie pluła na Januszka kiedy mówiła... Doskonale pasowałaby do sufrażystek - chuliganek. Ja nie wiem, co miało na celu nie golenie nóg, wybijanie szyb w oknach, przykuwanie się do skrzynek pocztowych i cała reszta spektakularnych, kaskaderskich "wyczynów" angielskich czy amerykańskich inicjatorek... Kobietom nie przystoi chuligaństwo, a mężczyznom noszenie sukienek... A protesty można było i można nadal organizować inaczej, a równie efektywnie i efektownie.
Nie widzę też powodu, by w Polsce była aż taka fatalna sytuacja kobiet, by Ewka miała tyle powodów do niezadowolenia. Niech pojedzie do Iranu czy Iraku, Somalii... Może tam pojmie i ona, i reszta, czym feminizm powinien być.

Feministki są nadwrażliwe, nadpobudliwe, wszędzie widzą nierówność, niesprawiedliwość. Podobno działają w imieniu kobiet i dla kobiet. Ja mówię temu stwierdzeniu NIE. Feministki to kontrkultura, subkultura. Feministki są zjawiskiem kojarzonym negatywnie, wyśmiewanym. A dlaczego? Dlatego, że swoim zachowaniem sprawiają, iż nie przestaję myśleć, że leczą jakieś traumy z przeszłości. Skoro uroda nie może stać się atutem, to trza nim uczynić mózg. To jakiś rodzaj tarczy obronnej, ale nikt tak nie napiera, nie atakuje, nie czas na krzyki i agresję, demonstrowanie, kto gorszy, kto mądrzejszy... Dziś się współpracuje...
Na szczęście istnieją działaczki na rzecz kobiet, felietonistki, pisarki, inteligentki, które z wyczuciem, ze stanowczością i obiektywną oceną dokonują analizy relacji i zjawisk, jakie panują między płciami, w społeczeństwie. Nie krzyczą, a działają. Realizują się w pełni i nie widzą przeszkód, na drodze do sukcesów.

Cieszę się, że jestem kobietą. Tylko szkoda ,że nie dość ładną;).
Odpowiada mi, że schodząc ze schodów mężczyzna idzie przede mną, że otwiera mi drzwi, podaje kurtkę, odkręca słoik, ustępuje miejsca w tramwaju. On mi wtedy nie demonstruje swojej siły, wyższości. Pokazuje szacunek i dobre maniery.
Lubię pokuchcić, to mi nie uwłacza. Kiedy mężczyźnie ugotuję coś dobrego i widzę, że mu smakuje, to wiem, że tylko plusuję, i w odpowiedzi dostanę bukiet kwiatów, a nie wodę kolońską.
Jeśli w Maiusie pojawiła się taka, a nie inna wystawa, to ma na celu pokazanie, że kobieta nie jest przedmiotem, ale ma świadomość swojej zmysłowości, niepokornej duszy. No i trzyma w ręku nie byle jaką książkę...
Nie sądzę też, aby kobiety na kierowniczych stanowiskach miały gorzej od mężczyzn. Jeśli płacą im mniej, to widać nie zasłużyły, a gafowatość trzeba sobie jakoś wytłumaczyć, no to niech będzie dyskryminacja.

KAŻDY JEST TYM, KIM SIĘ CZUJE.
Raduje mnie fakt, że mam piersi, delikatną skórę, wcięcie w talii... Uwielbiam kobiece ciała i nie widzę powodu, żeby kobiety były gorsze tylko dlatego, że są kobietami. Nie czuję się słabsza, gorsza, nieuprawniona. Nie czułabym się tak nawet 200 lat temu. D'Arc, Skłodowskiej - Curie, Szewińskiej ruchy feministyczne do szczęścia nie były potrzebne. I mi nie są. Nie interesuje mnie zmiana systemu gramatycznego, by było w nim więcej kobiecych form, ilość kobiet w parlamencie, to, że 99% filmów porno rozpoczyna się od robienia facetowi loda, przez kobietę naturalnie, albo, że magazyny dla panów skupiają się tylko na cielesności. Przecież to kobiety na to wszystko zezwalają, dają się poniżać i wpędzać w machinę społeczną w innej postaci, niżby tego sobie feministki życzyły. Tak, jak się feministkom wydaje, że mężczyźni rozporządzają światem, tak ja śmiem twierdzić, że i my jesteśmy w stanie owinąć ich sobie wokół palca. Wszystko jest siecią wzajemnych zależności. Dziś nie potrzeba feministek, dziś potrzeba działaczek społecznych. Feministka natomiast już nie pozbędzie się szybko etykiety Mamuta.

Zdaję sobie sprawę, że spłycam problem i zagadnienia feminizmu. Jednak tak myśli ponad połowa społeczeństwa. Wierzę jednak, że feministki przestaną kiedyś krzyczeć, a zaczną prezentować swój pożyteczny program. Przestaną kłócić się z mężczyznami, a zaczną realizować to, co mają w zamiarze, przestaną atakować, a zaczną chwalić się sukcesami. Przestaną wreszcie wytykać przedmiotowość, a i swój intelekt przyozdobią wdziękiem i urodą. Nawet Ewka nie wyglądałaby najgorzej gdyby się uczesała, ubrała w modniejszą garsonkę i poprawiła dykcję. W końcu wszyscy, kobiety i mężczyźni, jesteśmy estetami...

12 komentarzy:

Ewa Wasiak pisze...

Tak jest! Feministkom mówimy: "NIE".
No chyba że drugiej różnicy... ;)

nie-filolożka

witty pisze...

hym, jak na osobę, która w dość dużym stopniu korzysta z dobrodziejstw wywalczonych przez feministki, wykazujesz się równie wysokim poziomem hipokryzji. Skoro tak bardzo nie odpowiada Ci forma w jakiej uzyskano dla Ciebie szeroko pojętą wolność, to proponuję, żebyś cofnęła się i swój dzisiejszy styl życia dostosowała do tego z przed emancypacji. Wtedy, z wdziękiem i gracją okraszoną subtelnością, dokonasz własnej, partykularnej emancypacji. Gdyby kobiety postępowały zgodnie z postulowaną przez Ciebie zasadą "tak przystoi zachowywać się kobiecie", dalej żyłybyśmy w świecie gdzie nie można zgwałcić własnej żony i rozmawiać z mężczyznami nieprzedstawionymi nam przez osobę trzecią.
Dodatkowo, polecam przestudiowanie historii feminizmu i jego współczesnych form, na podstawie jakiś innych źródeł niż internetowe encyklopedie.

Anonimowy pisze...

taaaa...samiec twój wróg!

witty pisze...

nie wróg! żaden wróg! właśnie w takich komentarzach ujawnia się całkowita ignorancja w zakresie wiedzy na temat feminizmu. Takie komunały i slogany wygłaszają z reguły osoby, które nigdy w swoim życiu nie spotkały na swojej drodze żadnej prawdziwej feministki. (polecam zapoznanie się z postacią Anny Dziewitt, aktualnej żony Marcina Mellera, skądinąd niezwykle pięknej kobiety, którą to sam określa mianem feministki i to, jak sam się wyraził - ostrej.)

enklawa pisze...

witty, z całym szacunkiem, ale zaznaczyłam, że zdaję sobie sprawę z tego, że spłycam temat, wyjaśniłam też dlaczego. Czytaj tekst ze zrozumieniem.
Te "komunały" i "hipokryzja" to postrzeganie ponad połowy społeczeństwa. Nie tylko moje... Nie każdy ma czas na studiowanie historii feminizmu, nie wątpię, że arcyciekawej, jednak więcej jest takich Ewek niż Aneczek Dziewitt. Stąd tak surowa ocena feminizmu.
Wywalczyły już dla mnie prawa, doceniam, ale nie rozumiem, po co rozkminy typu "ile kobiet jest w parlamencie!?" Ano nie ma ich tam, bo nie mają siły przebicia a nie dlatego, że mężczyźni sobie tego nie życzą. Jakoś Hannie Gronkiewicz - Waltz i Suchockiej udało się przejść wiele etapów w karierze politycznej i nie brynczały, że było im ciężko, bo są kobietami.
Niech zaczną pomagać kobietom, które zaznały przemocy w rodzinie , itp a nie głoszą jakieś mało praktyczne hasła.
Niestety nie posiadam wehikułu czasu, nie cofnę się do okresu sprzed emancypacji, ale myślę , że i wtedy znalazłabym swój złoty środek na życie ;) Wszystko jest kwestią charakterów i życiowych aspiracji, to na ich zasadzie buduje się stosunki społeczne.
Pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

taaa. liga rządzi, liga radzi, liga nigdy cię nie zdradzi! essaa!

witty pisze...

1. większość organizacji pomocowych o przeznaczeniu typowo kobiecym ma swoje zaplecze "administracyjne" postaci organizacji feministycznych,
2. kobiety w parlamencie , o których wspomniałaś, to tylko tzw. "wentyl bezpieczeństwa", żeby w oficjalnej dyskusji nie było sie czego "doczepić" - jak widać po Twojej odpowiedzi, działa jak złoto,
3. złożona przez Ciebie "samokrytyka" jest godna podziwu, rzadko zdarza się taka szczerość. Zastanawiam się tylko po co pisać o czymś tylko po to, by na końcu stwierdzić, że sie temat spłyciło?
4. są różne rodzaje feminizmu --> w feminizmie szwedzkim główną zasadą jest dbanie o dobro kobiety w jakiejkolwiek formie ona je pojmuje , buduje się przedszkola, domy pomocy, ustala fundusze pomocowe dla kobiet maltretowanych, itp. Jest wiele rodzajów feminizmu, tyle ile feministek.
Dlatego ponawiam moją prośbę: zanim zaczniesz oceniać, poznaj.

witty pisze...

5. Sugerujesz, że wystarczającym powodem do uznania jakiegoś poglądu a obowiązujący i uprawniony jest jedynie jego frekwencja w społeczeństwie? hym, wiesz że ponad 30% Amerykanów uważa, że Bóg dosłowni stworzył świat 7 dni? Czy to daje prawo stawać okoniem wobec dowodów naukowych i uznanie tych poglądów za obowiązujący stan rzeczy?

enklawa pisze...

witty, my się zupełnie nie rozumiemy. Ja nie mam już sił na ponowne, łopatologiczne tłumaczenie moich intencji. Irytujesz się i "zjadasz" literki. Domyślam się , że jesteś zwolenniczką ruchów feministycznych... Jeśli tak jest, to przyznam, że słaba jest Twoja wiedza, powinnaś mnie nią zmiażdżyć.
Jedyną rzeczą jaką Ci mogę napisać, to to, że z Twoich argumentów można utworzyć również kontrargumenty.
ad.2.
Przeczytaj mój post, ten, troszkę wyżej od Twojego raz jeszcze. Nie czepiam się kobiet w parlamencie, tylko usiłuję Ci wyjaśnić, dlaczego moim zdaniem ich tam nie ma i jak bezcelowe i zbędne są w ogóle dywagacje na ten temat.
ad.3.
Ja nie widzę nigdzie samokrytyki.
ad.4.
Widać feminizm szwedzki o kilka wieków wyprzedza polski...
"Jest wiele rodzajów feminizmu, tyle ile feministek." - Tak, to chciałam przeczytać... Zastanów się czy to dobrze, że feminizm jest tak "zróżnicowany".
ad.5.
Ja nie ustalam obowiązującego stanu rzeczy. Chciałabym mieć taką moc!:) Wyjaśniam Ci jak jest. No niestety, Polacy śmieją się z feministek. Jeśli mi nie wierzysz, wyjdź na ulicę i zadaj przypadkowym przechodniom kilka pytań. Proponuję trzy:
- Z czym kojarzą feministki?
- Jakie działania podejmują feministki?
- Jaki jest prywatny stosunek ankietowanego do feministek?

Gorzko się rozczarujesz.

Nie atakuj witty. Niestety dla Ciebie, między tym, czym jest, bądź powinien być feminizm, a tym jak jest postrzegany, rozciąga się wielka przepaść.

Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
evenementca pisze...

Nie ma co popadać w ortodoksję ani wobec jednego poglądu, ani wobec trudnego. Może "spłycenie tematu" to sygnał, że sprawy nie traktuje się z naukową powagą i warto po prostu spojrzeć na to wyznanie z przymrużeniem oka... Ja nie odbieram go jako walki z feminizmem, lecz jako walkę ze skrajnościami.
Niech feministki walczą o to, o co muszą.
Ktoś jednak musi walczyć o ich wdzięk.
I mamy aurea mediocritas. To świadectwo ironiczno-inteligentnego wdzięku jest większym orężem kobiet niż antypatyczne okrzyki.
Dobrze, walczyć. Ale dlaczego nie walczyć właśnie wdziękiem?

Anonimowy pisze...

eee a o co chodzi w tym feminiźmie? czy to jakaś choroba zakaźna? jak się przed tym obronić? czy znane jest antidotum? czy kopernik była kobietą? dlaczego faceci sikają na stojąco, a kobiety na siedząco? na wszystkie te pytania znajdziecie odpowiedź w najnowszym źdźble uschniętej trawy, porastającym chmury od lewej strony.