niedziela, 21 czerwca 2009

List motywacyjny


Muszę znaleźć pracę na wakacje. Ponoć połowa sukcesu do dobrze napisane CV i list motywacyjny. Wystarczy, ba! nawet trzeba dobrze nakłamać i zaproszenie na rozmowę rekrutacyjną gwarantowane. Powiem szczerze, a właściwie napiszę, że stworzyłam całkiem niezłą, oficjalną wersję Anny Kusiak. Nieoficjalna bowiem, czyli prawdziwa, wyglądałaby mniej więcej tak:

Anna Kusiak
Os. KRÓLEWSKIE 35/30
61-156 Poznań

List motywacyjny

Nazywam się Anna Kusiak i jestem pseudostudentką trzeciego roku filologii polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Żerując na okresie wakacyjnym, patrz urlopowym, zwracam się z desperacką, jeszcze prośbą o przyjęcie mnie do pracy Waszej państwowej, absolutnie nienepotycznej instytucji, bowiem moja inicjatywa nie wypłynęła wcale z sugestii życzliwej mi osoby , która ów list doniesie w odpowiednie miejsce, tylko z ambicji i wiary, że nie zmarnuję się w sieci sklepów odzieżowych tudzież spożywczych.

Chciałabym aby moja kandydatura była dla Państwa oczywista i korzystna. Otóż powszechnie wiadomo, że będzie potrzebna dodatkowa osoba, by nie zrzucać masy obowiązków na osoby pozostające w pracy, podczas gdy inni będą smażyć tyłki na Majorce lub dziubać w swoich działkowych ogródkach, popijając procentowe napoje i grillując przez bite dwa miesiące. Jeśli wzbudzę Państwa zainteresowanie i chęć do współpracy, bo będziecie kompletnymi debilami, jeśli zamiast przyznania nowego etatu, zatrzymacie jakąś starą, sapiącą babę na wyczerpaniu, jestem w stanie zobowiązać się do stałej kooperacji – synonim do współpracy, bowiem od przyszłego roku planuję rozpocząć indywidualny tok studiów, co zakończy bezproduktywne obijanie się i nieograniczone surfowanie po Internecie, wpędzi w machinę rutyny i obrzydzenia do świata.

Wszystkie moje dotychczasowe zajęcia były niezobowiązujące i podejmowane jedynie w celach zarobkowych, chociaż i w tym miejscu przyznać trzeba, że mijałam się z celem. Otóż płaca była nieadekwatna do pracy, podczas gdy musiałam kroić 8, 11 godzin w markecie większym od siebie nożem i większe od siebie arbuzy, zbierać od rana do nocy na polu truskawki po marne 3zł za kobiałkę (dziennie z moim miejskim obyciem wychodziło od 10 do 20 , zależy jakie pole się trafiło), liczyć np. słoiki z ogórkami rozstawione arcystrategicznie na kolosalnych półkach czy folie, tzw koszulki do dokumentów, w liczbie około tysiąca podczas różnych inwentaryzacji, lub obsługiwać iście wirtuozyjną, niekonfliktową i przyjazną elitę kamiennicową z ulicy Ratajczaka, w sklepie spożywczym o wdzięcznej nazwie Delikatesy K***. Zdobyłam zatem ogromne doświadczenie, jak rozpoznać dojrzałe arbuzy od niedojrzałych po samym opukiwaniu, jak skrupulatnie oddzielać szypułkę od truskawki, jak ściągać słoiki z półek tak, by ich nie strącić, czy w jaki sposób ślinić palce, by rozklejanie stert folijek szło sprawnie, i w końcu jak szybko i wybitnie cienko kroić sery, wędlinę, wyzbyć się zasady „klient nasz pan” czy szantażować pracodawcę. Nabawiłam się alergii na starszych ludzi, kontuzji kolana i nerwicy. Za zdecydowany sukces mogę uznać w swoim życiu zawodowym uzbieranie 20 kobiałek truskawek, pełne skupienie w liczeniu do 870 folii czy zniesienie 16 kontenerów, 11 palet i 20 zgrzewek piwa do magazynu po stromych schodach w jedyne 28 minut.

Obecnie chciałabym się poświęcić innemu jeszcze zajęciu, by móc realizować ambicje i rozwijać umiejętności, np. w parzeniu kawy, stemplowaniu dokumentów lub odbieraniu poczty, jeśli tylko Państwo zatrudnią mnie w swojej placówce.
Jestem osobą leniwą ale zdolną. Wywiązuję się z powierzonych mi zadań, bo muszę, przez pierwsze dwa miesiące w miarę pilnie. Inaczej dzieje się, jeśli obowiązki mnie nie nudzą, ale takich mi teraz nie zlecicie. Potrafię w wybitnie chaotyczny sposób zorganizować sobie tok pracy, ale proszę mi wierzyć, że we wszystkim odnajduję się doskonale. Dobrze współdziałam w zespole dopóki wszystko idzie po mojej myśli, albo nim dowodzę. Mam wysoko rozwinięte zdolności związane z moim kierunkiem studiów. Nigdy nie wiem do końca gdzie stawiać przecinki, ale umiem zrobić tak, by tekst ładnie brzmiał. Jestem komunikatywna, mówię, co myślę a nie myślę nad tym, co mówię i mam dobrą dykcję, tylko cichy głos. Znam obsługę komputera, potrafię go włączyć, wyłączyć, ustawić tapetę, wygaszacz, rozmieścić estetycznie ikonki. Obsługuję podstawowe pakiety biurowe, czyli Word i Exel. Doskonale opanowałam rozstaw liter i cyferek na klawiaturze, umiem wypełniać tabelki. Znam język angielski, ale posługuję się nim jak mnie natchnie, łacinę podwórkową w stopniu zaawansowanym i podstawy włoskiego. Ponadto jestem kreatywna, szczególnie podczas czynności wypróżniania się, energiczna, jak się wyśpię i pojętna i bezkonfliktowa, podczas gdy nie mam zespołu napięcia przedmiesiączkowego, miesiączkowego i pomiesiączkowego.

Do listu motywacyjnego dołączam życiorys, bogaty w wiele implikacji, o których chętnie opowiem na rozmowie, która myślę się odbędzie, bo jak nie, miejcie na uwadze, że zmarnuje się tak nietuzinkowy umysł, stając się jednym z przyziemnych, żerujących, zawistnych, marudzących, wyzyskujących MOPR-y bezrobotnych.

Z góry dziękuję za pozytywne rozpatrzenie mojej kandydatury. Za niepozytywne, obiecuję, że przestanę spłukiwać w Waszych toaletach, z których korzystam podczas eskapad na miasto.

Z uszanowaniem
Kusiak. Anna Kusiak

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

No Andzia... Powiem Ci, że jak wujek dotrwa do końca wpisu(a chyba da radę... ;)) to będzie z Ciebie dumny!:)Dla mnie bomba!!!

Anonimowy pisze...

A! Zapomniałam dodać, że co prawda nie znam oficjalnej wersji Anny Kusiak ale mogę zapewnić, że zdecydowanie bardziej lubię tą nieoficjalną :)

majic pisze...

no mam nadzieję, że to wysłałaś.zpaomniałaś dodać, że wujek ma wiatrówkę i wszystko, co ludzkie, jest mu obce.

Ewa Wasiak pisze...

Zespół zespołów to prawdziwy hit! :D

drewno pisze...

Jak bym miała taką moc i kładła łapę na wielkopolskie biznesy to bym Cię z miejsca zatrudniła po tym liście ;]