wtorek, 8 czerwca 2010

Sezon japonkowy uważam za otwarty!

Wreszcie.
Maj nawalił totalnie w tym roku.
Czerwiec może się nieco zrekompensuje, spragnionym Słońca ludziom. Sezon japonkowy w każdym razie dziś się rozpoczął. Jakie to cudowne uczucie, jak nie trzeba kisić ciała w od szyi po stopy w ciuchach...

Kilka dni temu  rozpaliliśmy grilla i ognisko!
Udaliśmy się w nadwarciańskostomilowe, niezalane chaszcze, z kiełbachami, pyrami i sałatką, do której nie mieliśmy widelca. Zaczęły nam dokuczać komary i wszelkiego rodzaju latające robactwo, więc postanowłam zrobić górajkę. Jak za starych, dobrych czasów...
Chłopcy oczywiście śmiali się, no bo nierealne, żeby dziewczyna, bez przypału, ot tak rozpaliła ognisko.
Misternie uzbierane, starannie dobrane patyczki budziły śmiech, ilekroć się na nie spojrzeli. Nie wiedzieli, że w zanadrzu są jeszcze gałęzie i deseczki od palet - również odpowiednio dopasowane, bo wielkość paleniska miała swoje określone parametry ;)

No. I kopara chłopcom opadła, bo Zając to we mnie zawsze wierzy. Dostałam rozpałkę, jednak po cóż ona takiemu druhowi, jak ja...
Wytęsknione, wyczekiwane, nie mogło się nie rozpalić! Zresztą, mój żywioł. On mnie kocha, co widać na załączonym obrazku :D
Chłopcy pochylili czoła, pełen szacun, i było już bezkomarowo, bezrobakowo i cieplutko. Do późnego wieczorka...

Ach! Jakże się czułam spełniona i wielofunkcyjna! Trzeba to powtórzyć w większej grupie. I żeby było więcej pyr! No pyszne wyszły...

A' propos mojego zamiłowania do ognia z niebanalną wzajemnością zresztą...
Od zawsze lubiłam z nim igrać. Mówią, kto się czubi, ten się lubi, ja go chciałam ujarzmić, a on mi tssssyt, pach i buch!
Jako trzylatka chyba, odkrywałam fenomen świeczek, ułożyłam je sobie między łóżkiem a szafką, zapaliłam i zrobiłam taki baldachim z kolorowych poduszek z zajebistymi frędzlami! No i się zachwycałam, dopóki się nie zaczęło palić... Babcia przybiegła, omal nie dostała zawału, zaczęła gasić, a na koniec dostałam siarczystego klapsa.
Innym razem bawiłam się w dom. W starej kuchni. Był tam piec, więc sobie przyniosłam do niego węgiel, jakoś  rozpaliłam - z drewienkami, bo zmysł obserwacji miałam i mam najbardziej rozwinięty, więc widziałam, co i jak robił dziadek albo tata. I wszystko może byłoby ok, gdyby piec był połączony z kominem, a ogień palił się nie w popielniku ;) Przyszedł ojciec, bo zobaczył dymowisko i tak mi wlał, że w dom się już długo nie bawiłam.
No. I pora na bezprecedensowe wydarzenie. Wysadziłam kuchnię w powietrze.
Zostałam z siostrą w domu i zachciało nam się frytek. Olej się nagrzał i zapalił. Dziecko w piątej klasie nie wie, że się takich rzeczy nie gasi...wodą.... A Anusia dziecię zaradne całą kwortę, od serca wpakowała w ten zajęty olej... Pamiętam tylko czarną chmurę dymu i ognia, a jak się podniosłam, w pomieszczeniu do siebie nie podobnym, nie było szyb, firany poprzyklejały się do ścian, zresztą się pokurczyły, no i było zimno i czarno ogólnie. I jeszcze pamiętam ojca, jak malował ściany i rzucał mięchem jak nigdy nikt dotąd, bo nie mógł usunąć dobrze ze ścian tłuszczu i mu się pędzelek z farbą ślizgał... :D Teraz się śmieję, ale wtedy mi wesoło nie było ;).
No. Takie to moje perypetie płomienne...

A tak z ostatniej chwili - w ogóle, to jak można dać sobie strzelić 6 bramek... I jak można chcieć jeszcze taki mecz oglądać... Yh.
Dobrze, że mam słuchawki, album Pudelsów, Kuby Badacha i kawałek edytora...

6 komentarzy:

satanislaw666.blog.pl pisze...

cholera... mam 24 lata przeszlachetny tytuł technika, generalnie umysł bardziej ścisły niż luźny xD i zalał bym ten olej wodą... czuje się tak "kobieco nieświadom"

enklawa pisze...

Dziecięco nieświadom ! :P
Może ta przypadkiem nabyta wiedza uchroni Cię kiedyś od katastrofy ;)

Natasza pisze...

płomienna kobita jednym słowem i już :D

wbrew pozorom absolutnie posądzałabym Cię o takie rzeczy! :D

kobietaboguniewyszla pisze...

Niezła jesteś:)

drewno pisze...

:D to mi przypomina incydent gdy sprawdzałam jak pali się wata!

Teraz wiem. Wata pali się bardzo szybko ;]

... przy okazji palą się też: kawałek biurka,włosy lalki i gazeta (która roztropnie jest rozłożona na stanowisku do palenia waty jako ochrona dla biurka) ;]
Po ugaszeniu, obcina się przypalone włosy lalce i ukrywa incydent przed rodzicami przez jakieś kolejne 15 lat (całkiem niedawno sie do tego przyznałam)

enklawa pisze...

No wiesz, kuchni to się nie dało ukryć :D \
Widzę taki z Ciebie piroman, jak i ze mnie :D