piątek, 2 marca 2012

Luźno...

Siedzę sobie i kręcę głową z niedowierzania...
Co za czasy. Co za naród.
Generalnie : WTF?!
Nie jestem głupim człowiekiem. Staram się być lojalna względem ludzi, którzy mnie otaczają.
Szczerze i otwarcie mówię o tym, co uważam za niewłaściwe, co mnie drażni. Co mi się podoba, co cenię.
Lubię ład.
Nie cierpię poczucia chaosu.
Muszę mieć nad sobą konkretnego bata, żeby czuć respekt, bo inaczej to ja przejmuję stery i nie ma wtedy autorytetów.
Kłapię dziobem i jestem cholernym nerwusem.
Staram się być dobra i wyrozumiała dla ludzi, ale jak ktoś mnie wpieni, potrafię zajść za skórę.
Tak już mam.

Nie cierpię pychy. Braku pokory.
Wkurwiają mnie ludzie, którzy nie mają wyczucia.
Nie toleruję wrzasku, który zagłusza chęć konstruktywnej dyskusji.
Nie lubię knucia, szemrania po kątach, komityw rodem z gimnazjum...

Ciężko grać uczciwie w tym kraju.
Jeszcze ciężej walczyć w nim o swoje.
Zdolność nadinterpretacji czyichś wypowiedzi mamy wręcz paranoiczną.

Nie mam nic przeciwko protekcji. Ale zaczynam mieć, kiedy nie przynosi zaangażowania i pracy, a opierdalanie się wydaje się być niedostrzegalne i staje się wręcz synonimem [sic!].
Mam magistra. Wreszcie.
I co?
Nic. 
Magazynier i sprzedawca w Tesco (absolutnie nie uwłaczając)  zarabiają więcej ode mnie. Bez kitu.

Na nic dziś tytuł, rzetelność, chęci i rozumowanie na przyzwoitym poziomie.
Ale szacunku oczekuję i nie wiem ile materialnie stracę przez przerośnięte ego i unoszenie się honorem...
Jedno jest pewne. W kaszę sobie dmuchać nie dam.
I basta.

Brak komentarzy: