Rutyna wysysa poczucie nieskrępowania, zabija talenty, odstrasza zmiany, tłumi szaleństwa i porywy, podcina ikarowe skrzydła.
Pozwala za to po kilkunastogodzinnej harówce wygodnie rozsiąść się w fotelu, wyłożyć przed siebie giry, obejrzeć spokojnie Fakty, poskakać po kanałach, wreszcie obczaić aktualności na Fejsie i pójść beztrosko spać. W weekend przypomni o sprzątaniu, praniu i pozwoli wyskoczyć do centrum handlowego.
Kiedyś nie czułam rutyny. Dziś już dyskretnie wylewa mi się ze spodni. Istniała, ale nie była w stanie zdominować mojego życia. No bo srać, jeść i zarobić na życie musi każdy. Ale już nie każdy powinien rezygnować z marzeń, temperować charakter na tyle, na ile wymagają tego konwenanse.
Jestem na siebie wściekła. Robię to, co muszę, zajebistość rozeszła mi się po bokach i wiecznie narzekam. Zamiast iść przed siebie, stoję bezradnie w miejscu i mam wrażenie, że wszystko mnie ogranicza. Nieśmiale wykrzesane iskry giną w sceptycznych komentarzach. A ja, jak zagnany cielak wracam pokornie do zagrody.
Nie chcę w niej być. Chcę czuć satysfakcję w życiu, bo żyje się tylko raz. Chciałabym, by pasja pochłonęła mnie bez reszty, mogę harować jak wół, ale chcę widzieć rezultaty swojej pracy i czuć, że robię coś pożytecznego.
Za chwilę minie 3 lata jak param się z cyferkami, to naprawdę nie moja bajka, strasznie się w niej męczę.
Odwagi na zmiany nie brakuje mi po nicponiu lub mocnym drinku, ale rankiem niezawodna rutynka mówi mi "Dzień dobry Aniu" no i dupa.
Jednak czasem potrafię dać jej w twarz. I straszliwie lubię te chwile.
Chyba już zacznę szykować dłoń.
2 komentarze:
Czytanie jest dla mnie rzeczą uciążliwą. Męczy mnie zabardzo odciągając uwagę od treści. Więc nie czytam a jak czytam to parokrotnie by odnieść wrażenie że rozumiem. I chyba rozumiem, choć nigdy nie zaznałem rutyny, co raczej nie jest normalne.
Ps. jasne że to ja Aniu.
Trzymaj się tego jak najdłużej:)
Prześlij komentarz