czwartek, 8 kwietnia 2010

Wszystko się po coś dzieje...

"Bo czasem pojawia się w monotonni i przewidywalności życia codziennego coś świeżego, nowego i porywającego. Człowiek zafascynowany podąża za tym, nie zwracając uwagi na to, co było. Liczy się tylko to, co jest. Bo nowe, bo inne, tajemnicze, nieodkryte. Cała przeszłość jawi się wtedy jako nudna i nie taka, jaką być powinna. Bo powinno być przecież tak, jak jest teraz.
Jest tylko małe 'ale'.
Ta błyszcząca kolorami tęczy bańka mydlana szybko pęka.
A gdy mózg odzyska kontrolę i z oczu spadną różowe okulary, człowiek nagle znajduje się nie tam, gdzie chciał. Gdzie myślał, że chce być.
Bo miłość to nie bańka mydlana, tylko szmaciana piłka. Zszywa się ją łatka po łatce i trzeba dbać o to, by się nie rozpruła. A dbać o to potrafią tylko silni i odważni. Tylko tchórze biegają za tym, co daje im namiastkę szczęścia. Co kończy się tak szybko, jak się zaczyna."


kobietaboguniewyszla
(http://kobietaboguniewyszla.blog.pl/)
Dziękuję za komentarz, cholernie wartościowy, życiowy...


Wszystkiego, co chciałabym napisać nie potrafię ująć w słowach... Nie odtworzę przeżyć sprzed kilku dni. Nie da się, bo nic tak nigdy nie bolało.
Ale już po.
Znów, ciągle razem.

Ktoś powie, jak można wybaczyć... No nie da się wybaczyć... Ale nie można pozwolić zdeptać 4 lat ot tak.
W związku czasem ktoś zbłądzi. Da się omamić.
Po to jesteśmy, by otwierać sobie oczy.
By po wrzaskach, krzyku, bez osób trzecich, patrz pełnych życia, doskonale kreujących się trolii, przytulić się i przypomnieć sobie, jak się kochamy, bo w rutynie czasem wszystko się rozpływa...
By zdać sobie sprawę z tego, że jesteśmy sobie niezbędni, a tak besztane przywiązanie bywa bardziej wartościowe, niż siedmiodniowa przygoda, która pozostanie gorzkim, dozgonnym wyrzutem sumienia.
By wskazać sobie błędy i nauczyć się o nich mówić. By pokazać ile jesteśmy warci i do czego zdolni...
By mocno wierzyć i udowodnić, że tragedia może umocnić, uświadomić, zmotywować. Choć łzy jeszcze będą czasem płynąć strużką po policzkach...

Rób tak, abym nigdy nie pożałowała, że kazałam Ci przyjść i się przytulić, a ja będę dokładała starań, byś nigdy nie pomyślał, że niepotrzebnie to zrobiłeś...

2 komentarze:

Anka pisze...

Silni i odważni.

Co prawdziwie się zaczyna, nigdy się nie kończy...

Anka pisze...

I mam nadzieję, że nigdy nie pożałujesz słów "chodź i się przytul". Bo chyba bardziej żałuje się tego, że nie powiedziało się ich w porę... Chyba. Na pewno.